Co na to jedwabniki?

Satyna, krepa, muślin, szyfon, szantung, organza – do wyboru, do koloru, a wszystko jeszcze w miliardach wzorów i fasonów… Moja babcia długo marzyła o jedwabnych pończochach. Nie miała ich, choć hodowali jedwabniki… Podobnie jak rodzeństwo Izraela Szterna i on nigdy nie jedli ciast, pieczonych przez matkę dla bogatych Żydów. Trzeba było utrzymać liczną rodzinę. U moich dziadków po Katyniu przybył jeszcze bratanek. Dwojga nie mogli przygarnąć, dlatego siostra Mikołaja musiała wybrać inną ciotkę…

Do dzisiaj pozostały po jedwabnikach drzewa morwowe. W dzieciństwie objadaliśmy się słodziutkimi owocami, które kształtem przypominają jeżyny, jedna z odmian nawet kolorem, ale w smaku są zupełnie inne. Coś jak cukier puder rozpuszczony w soku z białych porzeczek. Nie dziwi zatem, że wabił roje os, pszczół i much. Także tych najpiękniejszych – opalizujących wszystkimi barwami. Wtedy niewiele rozumieliśmy. Nie zastanawialiśmy się, skąd u nas te drzewa. Liczyła się słodkość, smakowanie świata, bez zbędnych refleksji, choćby o bakteriach przyniesionych przez te piękne muchy… Morw się przecież nie myło. Rozpadłyby się na rozetowe minicząsteczki.

Nikt z nas nie miał pojęcia, że wcześniej na liściach morw żerowały gąsienice jedwabników. Babcia wielokrotnie w czasie dnia zmieniała papierowe wykładki z dziurkami i zasypywała je zerwanymi liśćmi. Gąsienice przechodziły stale wyżej i wyżej, a dolne papiery należało systematycznie usuwać. Tak dba się o higienę. To szalenie ważne, ale też wyjątkowo pracochłonne. Nie da się inaczej osiągnąć celu – idealnie uprzędzonej niteczki, która w jednym kokonie może osiągnąć do 3 kilometrów! Podobno zagłada jedwabników rozpoczęła się od przypadku – kokon wpadł cesarzowej Xi Lingshi do gorącej herbaty. Gdy go wyjęła, zahaczyła o nitkę i tak to się potoczyło aż do jedwabnego szlaku…

Moi dziadkowie musieli wiedzieć, jak pozyskuje się nici. Czy zastanawiali się nad tym mgnieniem, gdy uwięzione w kokonie życie zostaje przerwane w kadzi z ukropem? Czy coś się zmieniło od tamtej pory, gdy dziadek odwoził kokony do Milanówka? Nie wiem, ale twórca bezcennej niteczki – jedwabnik – musi zapłacić za ludzkie zachcianki życiem. To wyjątkowo okrutne… Eksploatuje się siłę życiową gąsienic do ostatniego momentu, a później poddaje się je eksterminacji, zanim przyszły motyl spróbowałby przeciąć nić, by wydostać się na wolność… I trwa to od co najmniej 5500 lat! Biedne stworzenie zatraciło cechy obronne i przestało istnieć na wolności. Motyle mają zredukowane skrzydła, zatraciły zdolność lotu, nie potrafią się kamuflować. Za to produkcja greny w hodowlach trwa w najlepsze. Multiplikuje się lawinowo. Przecież chodzi o kolosalne zyski. Jedwabny szlak przeszedł do historii jako droga bogacenia się tysięcy przemierzających go osób o najróżniejszym stopniu uczciwości….

Jedwabna bielizna, jedwabne szlafroki, piżamy, suknie, garnitury, krawaty, szale. Istne szaleństwo. A wszystko odebrane miliardom jedwabników, które przypłaciły luksus ludzi życiem. Nie rozumiem, dlaczego obrońcy zwierząt skupiają się na walce o nienoszenie prawdziwych futer. Nikt nie pomyślał o jedwabnikach? Czy to, co maleńkie, jest mniej ważne? Dlaczego właśnie tam, gdzie zadomowił się buddyzm ze swoim szacunkiem do najmniejszego stworzenia, tak rozwinęła się produkcja jedwabiu? Ceremonialne ubiory, szaty liturgiczne z brokatu, kimona najpiękniejszych gejsz, wysublimowane stroje tancerek brzucha, współczesne projekty najlepszych marek… Zawsze przecież można powiedzieć, że materiały już były wcześniej wyprodukowane. A jest tak jak z prostytucję – gdyby nie było „popytu”, nie byłoby i podaży. Niestosowne porównanie? Ależ prostytutki bywają luksusowe i uwielbiają jedwab… Nie ubierają się w najdelikatniejszą bieliznę dla siebie.

Nie przekona mnie fakt, iż produkcja i dystrybucja jedwabiu zapewnia miejsca pracy i utrzymanie milionom ludzi. Moim dziadkom po części także, bo oprócz jedwabników hodowali białe lilie, uprawiali ogród i robili węzę dla okolicznych pszczelarzy. A dziadek oczywiście jeszcze pracował zawodowo.

Jedyna piękna historia, związana z jedwabiem, to ta, którą przytoczył Piotr Rypson w książce Obraz słowa, historia poezji wizualnej. Chinka Su Hui, opuszczona przez małżonka, wyhaftowała dla niego na brokacie wiersz złożony z 841 znaków, co skłoniło niewiernego do powrotu. No i jeszcze Wiktor Gomulicki posłużył się takim porównaniem, pisząc w 1909 o twórczości Norwida: Jak celem jedwabnika jest snuć materiał na piękne tkaniny, tak celem Norwida, najpierwszym i wyłącznym, było – tworzyć.

Co na to jedwabniki? Nikt ich nie pyta.

            (17.02.2022) Warto dodać, że jedwab długo sprawdzał się jako bardzo odporny materiał na spadochrony i do dzisiaj świetnie służy w produkcji przylepców, zatem niejednemu człowiekowi jedwabniki uratowały życie… Czy to je przekona, że było warto?

24.12.2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *