Poczwarka

Występują:
Duduś- niedowidzący chłopiec w okularach o bardzo grubych szkłach
Andrzej- przyjaciel Dudusia
Wioletka- ich koleżanka z podwórka
Zuzia- druga koleżanka
Paweł- kolega Andrzeja i Dudusia
Jacek- niekulturalny kolega chłopców
kilku chłopców grających w piłkę
Mama Jacka
Mama Andrzeja
Tata Andrzeja
mówiący laptop

Szczęśliwy motyl
Motyl (Andrzej)
Panna Motyl (Wioletka)
Ptak 1. (Zuzia)
Ptak 2. (Paweł)
Ptak 3. (jeden z chłopców z podwórka)
Kruk (drugi z chłopców z podwórka)


Odsłona I
Scena I


Na podwórko wbiega grupka dzieci.
Paweł: W co się dzisiaj pobawimy?
Andrzej: Dostałem od wujka superpiłkę, może zagramy?
Jacek: Jasne! Zajefajna, kopsnij ją do mnie.
Grają, ale Duduś nie może złapać ani odbić piłki.
Jacek: Ale z ciebie fajtłapa!
Inni źli chłopcy powtarzają: Fajtłapa, fajtłapa, fajtłapa!
Wioletka: Przestańcie, bo nie będziemy się z wami bawić.
Jacek: No i fajnie! Też mi przyjemność grać z takim ciamajdą i z dziewczynami. Chłopaki, chodźcie, zagramy sami.
Rozdzielają się na dwie grupy. Paweł zostaje z Dudusiem.
Paweł: Może pobawimy się w chowanego?
Wioletka: Przecież wiesz, że to nie najlepszy pomysł.
Paweł: Dlaczego? Będziemy Dudusiowi podpowiadać.
Chłopcy przestają grać, Jacek trzyma piłkę i szydzi.
Jacek: Lepiej zagrajcie w ciuciubabkę! Dudusiowi to nawet nie musicie zawiązywać oczu. Ślepowron! Ślepowron! (b. głośno)
Inni źli chłopcy: Czterooczna poczwara!(bis) Ślepak! Nietoperz! Duduś Gacuś! Duduś Krecik!
Andrzej (Staje o obronie Dudusia, podchodzi do niego.): Przestańcie! Myślicie, że jak jesteście duzi, to możecie obrażać młodszego?
Jacek podbiega do Andrzeja i chce go bić, mała przepychanka

Scena II


Z okna wychyla się mama Jacka, głowa w papilotach.
Mama Jacka: Jacek, chodź na obiad, ugotowałam pierożki z serem. Pośpiesz się, bo wystygną.
Jacek: Twoje szczęście, że nie mam czasu, gnojku, bobym ci rozkwasił tę twoją lalusiowatą buźkę!
Duduś: Jacku, zaczekaj chwilę, zajmę ci tylko parę sekund. (Wyjmuje chusteczkę higieniczną.) Ta chusteczka, taka biała i czysta, to było nasze koleżeństwo, a ty jednym strasznym słowem wszystko zniszczyłeś. (Rozrywa chusteczkę na kawałeczki.) Musiałbyś długo pracować nad tym, żeby ją posklejać, a i potem nie byłaby już taka sama.
Jacek: Co mi tu będziesz wyjeżdżał z jakimiś zasmarkanymi chusteczkami! Ja się nie zamierzam zadawać z mięczakami. Chłopaki, spadamy.

Scena III


Andrzej zostaje z Dudusiem i dziewczynkami.
Wioletka: Ale mu dołożyłeś, tylko ciekawe, czy coś z tego zrozumiał.
Duduś: Myślę, że tak.
Nad dekoracją pojawia się motyl.
Zuzia: Patrzcie, jaki piękny motyl!
Wioletka: Chyba zabłądził, biedaczek, przecież tu nie ma żadnych kwiatów. Chodźmy za nim, zobaczymy, dokąd nas zaprowadzi.
Duduś: Jak on wygląda?
Zuzia: To ty go nie widzisz?!
Wioletka: (smutno) Jest czerwono-brązowy i na każdym skrzydełku ma fioletowo-biało-czarne plamki, które przypominają oczy.
Idą na łąkę pod lasem, obrót kolistej dekoracji.
Duduś: To rusałka pawik, pewnie szukał pokrzyw albo chmielu, bo jego gąsienice to uwielbiają. Może nas zaprowadzić do ogrodu albo na łąkę na skraju lasu. Tam się najczęściej spotyka jago krewniaków. A te niby-oczy służą do odstraszania ptaków.
Zuzia: Skąd ty to wszystko wiesz?
Duduś: Dawniej chciałem zostać lepidopterologiem, ale teraz to już chyba niemożliwe.
Andrzej: Kim chciałeś zostać? Lepidłonogiem?
Duduś: Lepidopterologiem (sylabizuje), czyli badaczem motyli.
Wioletka: To musi być świetna praca, a zarazem niezwykłe hobby.
Andrzej: (Patrzy na zegarek w telefonie) Ojej, muszę już biec do domu. Rodzice mieli wrócić o 16.00 i przygotowali dla mnie jakąś niespodziankę. Umieram z ciekawości! Cześć wam!
Duduś: Szkoda, że z nami nie pójdziesz na łąkę.
Andrzej: Może innym razem. Cześć!

Scena IV


Obraca się dekoracja, dzieci idą w miejscu.
Duduś: Tu gdzieś muszą kwitnąć rumianki. Czuję ich słodkawo-cierpki delikatny zapach. A tamto drzewo to na pewno lipa, pachnie tak intensywnie, że zaraz myśli się o miodzie. Słychać muzykę pszczół, już one się postarają, by zebrać nektar. Lubię rośliny. Często są wonne, pięknie szumią, bywają domem ptaków, no i nie ranią naszych uczuć tak jak ludzie…
Wioletka: Duduś, czy jak byś patrzył na motyla albo na kwiat z bardzo bliska, to byś go widział?
Duduś: Tak, ale niezbyt wyraźnie. Za tydzień będę miał operację, ale szanse są niewielkie…
Wioletka: Wiesz, coś wymyśliłam. Wracajmy, zresztą nasz przewodnik też gdzieś zniknął. Pożyczę od wujka siatkę na motyle, może coś dla ciebie złapię.
Duduś: Fajnie. Może i Andrzej z nami pójdzie.

Odsłona II
W pokoju Andrzeja

Scena I


Mama: Monitor postaw pod drzwiami, skrzynkę z dyskami i klawiaturę też, pan Kowalski przyjdzie po nie wieczorem. Dobrze, że kupiliśmy też tę podstawkę. Na niej będzie Andrzejkowi wygodniej korzystać z laptopa.
Tata: Ale się synek ucieszy, już widzę jego zachwycone oczy.
Wbiega Andrzej.
Andrzej: No nie! Mamo, tato, jesteście cudowni! Myślałem, że to deskorolka, ale że laptop, to mi się nawet nie śniło! Zaraz sobie pogram w Battlefield 3 i już mogę to robić na łóżku albo na podłodze.
Wpada w wir gry. Rodzice wychodzą.
Mama z kuchni: Andrzej, obiad na stole!
Andrzej: Już zaraz, chociaż wcale nie jestem głodny. (Gra dalej.)
Mama ( Wchodzi do pokoju A.): Andrzej, marsz do kuchni! Laptop jest nagrodą za świetne wyniki i powinieneś umieć go rozsądnie wykorzystywać.

Scena II


Wchodzi Duduś.
Duduś: Dzień dobry, cześć Andrzej!
Mama: To jeszcze chwilę zostańcie razem.
Andrzej: Patrz, to jest ta niespodzianka. Zaraz muszę iść na obiad, może zjesz z nami?
Duduś: Nie, dziękuję, przed chwilą jadłem.
Andrzej: To pograj sobie w „Księgę dżungli”, a ja zaraz wracam.

Duduś obmacuje laptop, potem siada cichutko i czeka ze smutkiem w oczach.
Wpada Andrzej z pełnymi ustami.
Andrzej: Czyż laptop to nie jest wspaniały wynalazek? Ale dlaczego sobie nie poklikałeś? Nie bój się, tego nie da się tak łatwo zepsuć.
Duduś: Ja nie dlatego, przecież wiesz.
Andrzej: O, kurczę, przepraszam, zupełnie zapomniałem.
Duduś: Pójdziesz z nami jutro na łąkę pod lasem?
Andrzej: Niestety, nie mogę. Na laptopie mam teraz tyle możliwości, nie to co na tamtym starym rzęchu.
Duduś: Jasne. To cześć! (Bardzo smutny)
Andrzej: Cześć! (Gra, nie zwracając uwagi na Dudusia.) (…)