Pytasz, kim są sowinki. To całkiem proste. Sowinek jest trochę podobny do sowy i misia koali, tak jak on potrafi się wspinać po drzewach. Z braku eukaliptusów wybiera dęby albo wierzby, choć najłatwiej mu wdrapywać się na sosny, na których pożywia się nasionkami, jak robią krzyżodzioby. Po to ma ostre pazurki, trochę mniejsze niż szpony sowy. Sowinki są upierzone, mają szaro-brunatne piórka, spośród których wystają sterczące uszka jak u sowy uszatej. Rączki też pokrywają piórka, więc sowinki mogą chodzić bez rękawiczek i ciepłych ubranek. Osiągają siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, tyle co maleńkie dziecko, ale wtedy już są dorosłe. Jak się zrobi sowinkowi zdjęcie, to można go pomylić z prawdziwą sową, dlatego sowinki fotografują się w całości – z parą dziecięcych nóżek o palcach zakończonych pazurkami i z dwojgiem rączek, także z pazurkami.
– Czy to znaczy, że sowinki są drapieżnikami?
– Ależ skąd! Już mówiłam, że uwielbiają nasionka sosny. Poza tym żywią się tym, co znajdą jadalnego w lesie: jagodami, grzybkami, żołędziami, kwiatami lipy, orzechami.
– To one muszą mieć ząbki ostre jak u wiewiórki.
– Tak, masz rację, z łatwością rozłupują orzechy, z nich też robią zapasy na zimę.
– A gdzie sowinki mieszkają?
– Mam zaprzyjaźnioną parę sowinków, które przystosowały sobie na mieszkanie dziuplę w starej wierzbie. Ludzie wybierali z niej próchno do dymników i powstała wielka dziura, którą sowinki zamieniły w prawdziwy pałac.
– A co to jest drywnik?
– Nie drywnik, tylko dymnik. To takie metalowe pudełko, do którego pszczelarze wkładają zapalone próchno i z niego wytwarza się dym. Tym dymem okadzają ramki z pszczołami, żeby się nie denerwowały, kiedy trzeba coś zrobić w ulu.
– A to nie gryzie pszczół w oczy?
– Trochę pewnie gryzie, ale inaczej pokąsałyby pszczelarza i nie mielibyśmy miodku.
– Kubuś Puchatek uwielbia miodek, a ja lubię jogurt z miodkiem. Mniam, mniam. A czy sowinki lubią miodek?
– Najbardziej na świecie! Ale jedzą go dość rzadko, bo coraz mniej jest leśnych pszczół, które gnieżdżą się w barciach.
– A co to jest bareć?
– Barć to nazwa ula w dziupli drzewa. Pszczoły wybierają dziuplę na wysokim świerku i tam robią plastry wosku, w których dojrzewają czerwie, czyli dzieci pszczół. Misie i sowinki lubią podbierać im miodek, wtedy pszczoły muszą się więcej napracować, ale dzięki temu zapylą więcej kwiatów i będzie więcej owoców.
– Powiedziałaś „zapylą”, a dziadek mówi, że „leszczyny pylą”, to w końcu kto pyli?
– Masz rację, pylą leszczyny, zboża, trawy, topole i inne rośliny, wtedy ich pyłek fruwa sobie z wiatrem i to wiatr je zapyla. A pszczoły zapylają inne rośliny, te bardziej oszczędne, które produkują tylko troszeczkę pyłku. Pszczoła jest kosmata, więc przyczepia się do niej sporo ziarenek pyłku i przenosi go na następny kwiatek, i to się nazywa zapylanie. Z zapylonego kwiatka wyrośnie owoc, a niezapylony usycha.
– A czy sowinki też coś zapylają?
– Nie, sowinki tylko zachwycają się pięknymi kwiatami, lubią je wąchać, czasami mają noski ubrudzone żółtym pyłkiem, ale go strzepują, bo je swędzi. Lubią też jeść niektóre kwiaty, na przykład dzikiej róży.
– A jak się nazywają twoje ulubione sowinki?
– Grzdylek i Marabunga, jutro ci o nich opowiem. (…)