Okiem pę-dziwi-atra, czyli migawki… słowne

Pod opieką św. Franciszka

*

29.11.1979 r. Papież Jan Paweł II uczynił św. Franciszka patronem ekologów. W Liście apostolskim Inter sanctos czytamy: „Świętego Franciszka z Asyżu słusznie zalicza się między tych świętych i słynnych mężów, którzy odnosili się do przyrody jako cudownego daru udzielonego przez Boga rodzajowi ludzkiemu. Albowiem on głęboko odczuł w szczególny sposób wszystkie dzieła Stwórcy i natchniony Bożym duchem wyśpiewał ową najpiękniejszą „Pieśń stworzeń”, przez które, szczególnie przez brata słońce, brata księżyc i siostry gwiazdy niebieskie, oddał należne uwielbienie, chwałę, cześć i wszelkie błogosławieństwo najwyższemu i dobremu Panu”. Nie sposób nie zgodzić się z tym wyborem. Z Kwiatków św. Franciszka wiemy, że ów przyjaciel wszystkich „braci mniejszych” potrafił wygłaszać piękne kazania do… turkawek. (zainspirowane tekstem o. Stanisława Jaromiego w: https://www.franciszkanie.pl/artykuly/sw-franciszek-z-asyzu-patronem-ekologow [11.06.2021])

*

Lipa drobnolistna, wyhodowana z nasionka, które pobłogosławił Ojciec Święty Franciszek podczas audiencji w Watykanie olsztyńskich leśników w 2017 roku, została posadzona 30 maja 2021 roku przez Biskupa Łomżyńskiego, Janusza Stepnowskiego, i leśników z Nadleśnictwa Ostrołęka dla upamiętnienia konsekracji Kościoła pw. św. Franciszka w Ostrołęce.

*

Niesamowitych wzruszeń dostarczył nam pobyt w Watykanie. Byliśmy tam w strojach kurpiowskich. Najpierw zwiedziliśmy muzea watykańskie, a następnie zeszliśmy do grobowców papieży. Przy grobie naszego papieża Jana Pawła II pozwolono nam zaśpiewać pieśń kurpiowską „ Zienio, nasa zienio, kogoś nom zabrała” i głośno pomodlić się, następnie wybrano przedstawicielkę zespołu, aby podeszła do płyty nagrobnej, pomodliła się w intencji zespołu i ucałowała od wszystkich grobowiec. Było to dla nas niesamowite przeżycie patriotyczne i umocnienie wiary. Podobnie było na Monte Casino, gdzie nad grobem Władysława Andersa zaśpiewaliśmy „Czerwone maki na Monte Casino”. Młodzież usypała też z kamieni krzyże na kilku mogiłach. (w: Witold Kuczyński, Carniacy śpiewali papieżowi w Watykanie, „Kurpie”, Dwumiesięcznik regionalny, sierpień 2010, nr 2 (41), s.29)

*

Ostrołęckie Drzewa Pamięci: przy pomniku Żołnierzy Wyklętych znajduje się 9 certyfikowanych dębów upamiętniających Żołnierzy Niezłomnych, na terenie boiska ZSZ nr 2 w Wojciechowicach rośnie 19 dębów, poświęconych Żołnierzom 5 Pułku Ułanów Zasławskich, którzy zginęli w Katyniu, a także dęby Pary Prezydenckiej oraz Prezydenta Kaczorowskiego i Biskupa Polowego Wojska Polskiego, Tadeusza Płoskiego – ofiar katastrofy smoleńskiej. W dniu śmierci Jana Pawła II młodzież ZSZ nr 1 zasadziła dąb Jego Pamięci. W 190 rocznicę bitwy pod Ostrołęką leśnicy zasadzili pamiątkowy dąb w alei bohaterów tej bitwy.

*

W Leśnictwie Przystań 23 kwietnia 2018 r. dla uczczenia 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości zasadzono Las Niepodległości. Każdy z uczestników wydarzenia posadził kilkanaście sadzonek dębu. Ten gatunek drzew wybrano ze względu na symbolikę, kojarzoną z siłą i długowiecznością. Kamień z wyrytą dewizą „Bóg, Honor, Ojczyzna”, będzie na wieki zaświadczał o pamięci ludzi walczących o niepodległą Polskę. Będzie także symbolem powołania w tym miejscu do życia nowego pokolenia lasu. (źródło: https://ostroleka.olsztyn.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/1M8a/content/las-niepodleglosci-posadzony-w-nadlesnictwie-ostroleka#.YMiS7L[15.06.2021])

*

Przy Nadleśnictwie Ostrołęka znajduje się otwarty w 2014 r. Ogród Dydaktyczny im. Towarzystwa Przyjaciół Lasu.  Jest on namiastką prawdziwego lasu w sercu ponad pięćdziesięciotysięcznego miasta. Tworzy go blisko 4000 szt. pnączy, krzewinek, bylin i paproci. W doborze roślin dużą wagę przywiązywano do tworzenia nasadzeń składających się z rodzimych gatunków drzew i krzewów. Łącznie jest ich tu ponad 700 szt. (źródło: https://ostroleka.olsztyn.lasy.gov.pl/ogrod-dydaktyczny-im.-towarzystwa-przyjaciol-lasu[15.06.2021])

*

Przy rondzie Jana Radomskiego w Ostrołęce znajduje się obelisk upamiętniający postać wybitnego botanika, pedagoga, autora podręczników botaniki i przyrodoznawstwa, prof. Jana Radomskiego, ufundowany w 2007 roku przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.Jan Radomski (ur. 18 czerwca 1898 w Kamieniu, zm. 27 września 1977 w Szczecinie) Wykształcenie przyrodnicze zdobył na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Należał do grupy inicjatorów i pionierów nowoczesnych metod nauczania przyrody. W latach 1935-1939 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum w Ostrołęce. W okresie okupacji niemieckiej – wysiedlony już w 1939 r. z Ostrołęki – zorganizował tajne nauczanie pod kryptonimem „Golesin” w Jarnutach, pow. Ostrów Mazowiecka dla młodzieży wysiedlonej z Ostrołęki. Jako porucznik AK w lasach wyszkowskich działał w służbach kwatermistrzowskich. Od 1949 rozpoczął pracę w szkolnictwie wyższym. Badał roślinność Puszczy Sandomierskiej, torfowisk Białostocczyzny i Pomorza Zachodniego, zbiorowiska Doliny Odry na Ziemi Szczecińskiej i inne ciekawe obiekty przyrodnicze. Przeprowadził inwentaryzację i waloryzację morwy na obszarze całej Polski na potrzeby hodowli jedwabników i produkcji jedwabiu w Milanówku. Wzór pracowitości, oddania, patriotyzmu. (źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Radomski_(botanik)[4.07.202] i napis na obelisku)

Wytropione u Adama Chętnika

*

Z jezior puszczy Zielonej największym jest jezioro Serafin, dawniej zwane Krusko. Tu miał się urodzić, według podań, słynny Jan Skolnus (Jan z Kolna), który jeszcze przed Kolumbem, jako żeglarz, będąc w służbie króla duńskiego, pierwszy odkrył część Ameryki – Labrador. (w: Chętnik Adam, Kurpie, reprint na podstawie pierwszego wydania „Kurpiów”  z 1924 r., przygotowany przez Oficynę Wydawniczą „Stopka” na zlecenie OTN, Ostrołęka 1996, s. 7-8)

*

Gdy kogo skazano na śmierć przez powieszenie, „wszyscy bartnicy mają się ująć rękami powroza” – mówiło prawo. Oznaczało to, że wszyscy biorą odpowiedzialność na siebie jednakową za śmierć osądzonego. Ktoby wymawiał tym, którzy złoczyńcę wieszali, był skazany za karę funta srebra lub złota. […] Złodziei wypędzano z puszczy, a któryby wrócił, karano go jak złoczyńcę. Za wydarcie cudzych pszczół początkowo karano śmiercią, potem skazywano na banicję. Jeśli kto kogo z zapalczywości okaleczył i uczynił przeto niezdolnym do pracy, sąd go skazywał dawać utrzymanie do śmierci kalece. W sprawach majątkowych, rodzinnych i t. p. prawo bartne również miało mądre i sprawiedliwe przepisy. Wszędzie w tych prawach widzimy ducha wspólności i równości, widzimy solidarność gromadzką: „jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego”. Cechy te, właściwe gminowładztwu ludowemu, mogły się rozwinąć i dlatego jeszcze na Kurpiach, że był to żywioł jednolity nie podzielony na stany i klasy. Prawo bartne przetrwało na Kurpiach do r. 1801. (Tamże, s. 23-24)

*

W wielu miejscach Kurpie wierzą w czary i czarownice, oraz odczyniają uroki za pomocą węgli, wrzucanych na gorąco do wody. Czarownice, według ciemnych, odbierają mleko krowom, zadają choroby i przynoszą nieszczęścia. W pewnej wsi kobieta, uznana przez okolicę za czarownicę, ma córkę na wydaniu z posagiem, lecz chłopcy omijają pannę z daleka, bojąc się wchodzić  w znajomości z czarownicą. W czasie okupacji Niemcy w jednej z gmin pow. Kolneńskiego dowiedzieli się o czarownicach. Chcąc się o tym przekonać naocznie, ogłosili, żeby czarownice zgłosiły się same, to dostają nagrody. Zgłosiło się wtedy dobrowolnie aż 23 „czarownice” z tejże gminy. Niemcy oczywiście żądnej nagrody nie dali.

(Tamże, s.103)

*

Leczą się Kurpie w wielu wypadkach po swojemu: ziołami, piwem, odczynianiem. Febrę nazywają tu  o g r a s k ą, „ograską” nazywają również białe kamyki z kwarcu (podobne do lodowatego cukru); przy znalezieniu takiego kamyka biorą go do ręki, plują nań, rzucają za siebie przez głowę i robią ręką znak krzyża, jak przy pacierzu. Ma to chronić od „ograski” – febry. Oczy leczą miętusowym sadłem lub wygładzonym bursztynem, który wsuwają pod powiekę.  (Tamże, s.103-104)*

*

Ale wojna jest złą matką dla wszystkich, nawet i dla borów. Linia rzeki Narwi była linią bojową zmagających się potęg: germańskiej i wschodniego zaborcy. Pól roku trwały walki, grzmiały armaty, płonęły wioski i miasta. Bory bardzo się przydały – jak jednym, tak drugim. Całe przestrzenie młodych sosen rąbano na koły do drutów kolczastych; starsze rosochate sosny kładziono pokotem, robiąc z nich zasieki przeciwko atakom kawalerji. Piaszczyste i błotniste gościńce puszczy wyścielano drewnianymi balami na przestrzeni dziesiątków km. Lasy porznięto rowami strzeleckimi i blindażami. Z młodych sosenek robiono namioty, zawalano też niemi doły i bagna w celu ich przebycia. Obozujące wojska wskutek nieostrożności wzniecały pożary leśne, które pochłaniały las z podszyciem jałowcowym bardzo szybko. Od pocisków armatnich tysiące drzew było pociętych, poprzetrącanych i potrzaskanych. Drzewa z linij bojowych nie zdatne są na budulec, gdyż tkwiące w nich stalowe odłamki pocisków nie pozwalają na obróbkę ich żadnym narzędziem. (Tamże, s.127-128)

*

Adam Chętnik w swojej pracy doktorskiej Pożywienie Kurpiów, w rozdziale Narkotyki, używki, środki podniecające, pisał:

  • K a d z i d ł a. Do mocnych i nawet częściowo oszałamiających zapachów kadzidlanych należy bursztyn, kopany na Kurpiach. W mniejszych ilościach, wraz z jałowcem używany jest w kościołach do kadzielnic. W większej ilości spalony na gorącej blasze bursztyn wydziela gryzący i mocny zapach, używany dawniej przez znachorki przy różnych namawianiach i czarach. Dym taki szczególnie oszałamiająco działać miał na kobiety, będące w stanie odmiennym. Kobieta taka od silnego zapachu mogła wpaść w stan nieprzytomny (mogła zemdleć). Do kadzideł lżejszych, delikatnych zaliczają: jagody jałowcowe, kolki z młodej sosny lub świerku i kwiat chabru. (s. 72)
  • O d w a r  z  m a k u c h ó w. Puste łupiny od maku, zwane są makuchami. Odwar z tych łupin dają tu do picia maleńkim dzieciom, mocno krzyczącym, co je uspokaja i »w sen morzy«. Nie wszystkie matki poją dzieci »makuchami«, gdyż rozsądniejsze twierdzą, że od takiego »pojenia« dzieciak może »ogłupieć«, co w części jest prawdą, gdyż odwar teki posiada w dużej mierze właściwości te, co i opjum. (s. 71)

A to z rozdziału Pokarm dziecinny. Łakocie i przysmaki:

  • Prócz piersi matczynej dawano dzieciom do ssania s m o c z k i. Do kawałka szmatki płóciennej zawiązywano: cukier utłuczony, chleb pokruszony na drobno, kaszę z miodem, groch rozgotowany. Gdy dziecko wyssało części pożywne, nakładano świeżą porcję, dopóki nie zasnęło. G r o c h  p o ż u t y  dostają dzieci kilkumiesięczne. Groch był gotowany lub surowy. Matka brała groch do ust, gryzła i żuła na miazgę i wypluwała bezpośrednio do ust dziecku, które tem się odżywiało. Groch taki miał wpływać na wzrost i siłę dziecka. (s. 86)

*

O takim stowarzyszeniu Adam Chętnik myślał, gdy w 1919 roku zakładał Związek Puszczański. Pisał w „Gościu Puszczańskim” z 1920 roku: „ Związek ma charakter gospodarczo-społeczny i kulturalny, jest też apolityczny, czyli nie prowadzi na swoją rękę spraw politycznych… Do Związku mogą należeć  wszyscy z dorosłych mieszkańców Kurpiowszczyzny, którzy z chęcią i zrozumieniem chcą dla swego i ojczyzny swej dobra pracować, którzy chcą Puszczę swą z biedy i ciemnoty podźwignąć”. Niestety, Związek Puszczański z nieznanych przyczyn rozpadł się, a próbę jego reaktywacji przerwała II wojna światowa. ( z tekstu Mirosława Grzyba Związek Kurpiów spadkobiercą idei i kontynuacją pracy Adama Chętnika w: Chętnik Adam, Puszcza Kurpiowska, Związek Kurpiów, Ostrołęka 2004, s. 3)

*

Prawnuczka Adama Chętnika, Katarzyna, córka Danuty i Jacka Chętników, założyła w 2017 roku Fundację im. Adama Chętnika. Oto, co możemy przeczytać na facebookowym profilu tej Fundacji: „Fundacja im. Adama Chętnika powstała od serca, aby podtrzymywać ducha kurpiowskiej tradycji. Chcemy, aby Kurpie były dla Państwa źródłem ciągłej inspiracji.”. I tak się, niewątpliwie, dzieje…

Znalezione u Henryka Ciszewskiego

*

Dawno temu na wycieczce do Nowogrodu usłyszałam od przewodnika porażającą historię. Według prawa bartnego, złodzieja miodu karano śmiercią w męczarniach. Przywiązywano go do obrabowanej barci i „wypruwano mu flaki”. Taka perspektywa skutkowała jednoznacznie – nikt na Kurpiach miodu z barci nie ośmielał się wykraść! Za to za inne kradzieże bywały równie okrutne kary. Według Henryka Ciszewskiego, delikwenta umieszczano ze związanymi rękami i nogami w mrowisku na całą noc. Jeśli ktoś nie chciał płacić alimentów, to przywiązywano go do słupa na pośmiewisko. W przypadku mniejszych przewinień winowajca był narażony na całonocne kąsanie komarów. Nieprzyzwoitą dziewczynę wysyłano do innej wioski, by ukryć niesławę. (zaczerpnięte z Katalogu rzeźb. Świat patyczaków Henryka Ciszewskiego, MKK, Ostrołęka 2020, s. 12-13, 32, 57) 

*

Henryk Ciszewski w 2010 roku otrzymał tytuł Honorowego Kustosza Muzeum Kultury Kurpiowskiej (z tekstu Od Wydawcy Marii Samsel). Przez ponad 30 lat prowadził prywatne muzeum zwane Kaczeńcem. Miał zwyczaj zbierać gałązki lip rosnących przy szosie, obcinane przez służby drogowe, gdy zagrażały drutom telegraficznym. Jako społeczny opiekun przyrody nie chciał niszczyć żyjących drzew. Najwięcej jego prac znajduje się w MKK w Ostrołęce, ale kilka obiektów jego autorstwa (rzeźby, instrumenty muzyczne) posiada także Muzeum Etnograficzne w Warszawie. (Z tekstu Joanny Zyśk Henryk Ciszewski i jego „patyczaki” w Katalogu rzeźb. Świat patyczaków Henryka Ciszewskiego, MKK, Ostrołęka 2020 s. 5, 9)

*

Nasze puszczańskie powinowactwa poświadcza niedźwiedź w herbie Ostrołęki. Taką legendę z niedźwiedziem w tle zapisał Henryk Ciszewski: Książę Leszek czarny przepędził Jadźwingów z terenów zamieszkałych przez Kurpiów. Podczas polowania w borach nad Narwią obozował z drużyną na jednej z rzecznych wysp. Rycerz stojący na warcie podczas spoczynku współtowarzyszy dostrzegł nagle zbliżającą się niedźwiedzicę z małym niedźwiadkiem. Jednym uderzeniem miecza powalił ją. W dowód męstwa i za ocalenie śpiących otrzymał te ziemie we władanie. Książę nadał mu także szlachectwo, a do herbu pozwolił włączyć wizerunek niedźwiedzia. Niedźwiedź w herbie miasta przetrwał po dziś dzień, jednakże później malowano go na tle orła białego, dla upamiętnienia przyłączenia do Korony Mazowsza i Kurpi. Nazwa Ostrołęki pochodzi od cechy odważnego rycerza: ostrej ręki. (Tamże, s. 58)

Dostrzeżone u Bernarda Kielaka

*

Tradycją się stało, że pod nagłówkiem „kurpiowscy twórcy ludowi” prawie zawsze występuje Czesia Konopkówna, dalej spotykamy nazwiska Bakułowej, Samslowej, Puławskiego (jako ciekawostkę mężczyznę-wycinankarza), czasem wspomni się o nieżyjącej już Annie Kordeckiej i na tym zwykle sprawa zostaje zamknięta. (w: Kielak Bernard, Artyści ludowi województwa ostrołęckiego, Mazowiecki Ośrodek Badań MTK im. Stanisława Herbsta Stacja Naukowa w Ostrołęce, Ostrołęka 1984, s. 5)

*

Szersze wyjście Puszczy Zielonej na forum ogólnokrajowe nastąpiło na pocz. XX wieku. Wiązało się to z licznymi pracami i artykułami naukowymi Adama Chętnika, popularyzującego w szerokim stopniu kulturę i problematykę społeczno-gospodarczą północno-wschodniego Mazowsza. Następnym powodem zainteresowania Kurpiowszczyzną była katastrofalna sytuacja gospodarcza ludności tych ziem, pociągająca za sobą masową emigrację do Niemiec, Francji i Ameryki. Prowadzone wówczas ogólnopolskie akcje o charakterze charytatywnym zwróciły uwagę społeczeństwa polskiego na historię, kulturę i ludność tego regionu. (Tamże, s. 8-9)

*

Zainteresowanie wsią, jej kolorytem i wartościami plastycznymi wyrobów objęło także środowiska artystyczne. Wielu artystów-malarzy, grafików, rzeźbiarzy, muzyków obierało jako temat swych dzieł elementy ludowe bądź technikę i formę wypowiedzi ludowych artystów. Jako przykład służyć może działalność artystyczna Zofii Stryjeńskiej, Władysława Skoczylasa, Edmunda Bartłomiejczyka, Jana Szczepkowskiego, Karola Szymanowskiego. Świadczy o tym ponadto bogaty wachlarz ówczesnej grafiki reklamowej i użytkowej. (Tamże, s. 9)

*

Puszcza Biała posiada starszą i bardziej skomplikowaną historię niż północna Kurpiowszczyzna. […] Nazwa Puszczy wywodzona jest zazwyczaj od występujących na tym terenie bagien porośniętych rośliną o wełnistych, białych nasionach zwaną bielą. Bielami nazywane były również trawiaste polany wśród lasów i bagien, skąd wnosić można o powstaniu nazwy regionu. (Tamże, s. 13)

*

Zdobienie chałupy rzeźbą przeniknęło również z Puszczy Zielonej. Najbogatsze zdobnictwo posiadał szczyt chaty, rzeźbione były też belki szczytowe i wiatrownice tworzące znane już śparogi zwane tutaj „rogalami” czy „koźlarzami”. Rozpowszechnione po I wojnie nadokienniki przez bogactwo kompozycji i swą różnorodność przewyższają znacznie nadokienniki północnokurpiowskie. Dekorowanie chałupy obejmowało również szalowane narożniki budynku, ganki, drzwi wejściowe do sieni. (Tamże, s. 16)

*

Własnym przemysłem wykonywane były drobniejsze i większe przedmioty drewniane niezbędne w gospodarstwie domowym. Wymienić należy łyżki, wiadra drewniane, szufle, masielnice, sernice, niecki, stępy, naczynia do przechowywania drążone z jednego kawałka drewna. Z takiego też materiału produkowano w gospodarstwie narzędzia rolnicze: sochy, radła, brony, widły, grabie. Drewno odgrywało także dominującą rolę w sprzętach i przyborach tkackich (cierlice, międlice, krosna, kołowrotki), warsztatach rzemieślników wiejskich, środkach transportu. Drewniane były instrumenty ludowe, zabawki dziecięce, liczne przedmioty związane ze świętami dorocznymi (sikawki wielkanocne, grzechotki, gwiazdy kolędnicze, akcesoria szopek i herodów). (Tamże, s. 19)

*

Dobitnym przykładem samowystarczalności gospodarki puszczańskiej jest plecionkarstwo. Było ono szeroko rozpowszechnione na terenie całej Kurpiowszczyzny, na co wpłynęły dogodne warunki fizjograficzne: ogromne bory dostarczały korzenia, duża liczba rzek i rzeczek, podmokłe łąki i bagna przynosiły bogactwo wikliny. Podstawowymi surowcami są wiklina, korzeń jałowca i korzeń sosnowy, słoma, łyko lipowe. Najczęściej stosowanymi technikami plecionkarskimi są technika żeberkowo-krzyżowa i technika spiralna. […] Odnosi się to w pierwszym rzędzie do gospodarstwa domowego, gdzie wyroby z korzenia i słomy posiadały prawie wszechstronne zastosowanie – jako naczynia: talerze, miski, opałki, naczynia zasobne, dzbanki, koszyki, miarki, torby, siedziska krzeseł; w transporcie – części wozów (kosze); w rybołówstwie – narzędzia rybackie; w stroju – kapelusze męskie ze słomy, łapcie lipowe itp. (Tamże, s. 21)

*

Szczególnie typowym dla Puszczy Zielonej rodzajem wytwórczości miejscowej jest bursztyniarstwo. […] Zajęcie nie wymagało ponoszenia znacznych kosztów, każdy bursztyniarz samodzielnie poszukiwał, wydobywał i obrabiał kruszec. Narzędziami były drągi z zadziorami do badania gruntu, wąskie, długie szpadle oraz łopaty do wydobywania brył bursztynowych. Sprzętem do obróbki był odpowiednio przystosowany kołowrotek tkacki, na którym obracał się kawałek bursztynu a modelowania i wygładzania dokonywano za pomocą noża, muszli czy kawałka szkła. Wśród wyrobów przeważały korale, krzyżyki, wisiorki, różańce, fajki, guziki, pierścionki. Na specjalne zamówienie wykonywano bursztynowe żyrandole, pudełka zdobione bursztynem, biżuterię. […] Wyroby te budziły podziw w kraju i poza jego granicami, znaczący sukces osiągnęły ostrołęckie pracownie bursztyniarskie na wystawie w Paryżu w 1878 r. Do najbardziej znanych bursztyniarzy ostatniego okresu należał zmarły w 1975 r. Wiktor Deptuła ze wsi Surowe k/ Myszyńca. Obróbką bursztynu zajmował się od 1933 r. i był w tej dziedzinie kontynuatorem twórczości Jana Chmielowskiego z Surowego. (Tamże, s. 21-22)

*

Wspomnieć należy o nieznanym z imienia rzeźbiarzu ludowym samouku, Skibie, który w II poł. XIX w., po usunięciu z seminarium duchownego zajmował się wykonywaniem świątków i napisów na tronach. Innym rzeźbiarzem działającym na przełomie XIX i XX w. był Adam Kłos ze wsi Wach tworzący m.in. oszczędne w formie, ekspresyjne wizerunki Chrystusa na krzyżu. Do najwybitniejszych rzeźbiarzy północnokurpiowskich tego okresu należą Andrzej Kaczyński i Łukasz Raczkowski. Kaczyński pochodzący ze wsi Jeglijowiec a osiadły w Krobii k/ Kadzidła był zawodowym organmistrzem. Jako drugą profesję traktował rzeźbienie świątków, które znaleźć można w wielu, nawet odległych wioskach puszczańskich. (Tamże, s. 23)

*

Do historii wycinankarstwa kurpiowskiego weszło wiele zdolnych artystek a wymienić można z Puszczy Zielonej: Rozalię Polak, Rozalię Skrodzką, Anną Majewską z Kadzidła, Helenę Fąk z Czarnotrzewia, Antoninę Kuliś z Jazgarki, Eleonorę Krystan z Brzozówki oraz z Puszczy Białej: Annę Pudlis i Katarzynę Rudnicką z Dąbrowy, Marię Świadkowską. (Tamże, s. 25)

*

Do snycerstwa ludowego, posiadającego wyłącznie świecki charakter zaliczyć można rzeźbione laski i kije podróżne używane dawniej przez mieszkańców wsi kurpiowskich. Posiadały one bardzo ciekawe uchwyty w postaci ptaków, zwierząt leśnych i domowych, bohaterów  ludowych podań i legend. Uchwyty te były rzeźbione nadzwyczaj precyzyjnie i pomysłowo przy doskonałym wykorzystaniu naturalnych kształtów materiału (gałęzie drzew) (w: Kielak Bernard, Sztuka ludowa Puszczy Zielonej i Puszczy Białej, Mazowiecki Ośrodek Badań MTK Stacja Naukowa w Ostrołęce, Ostrołęka 1981)

*

W Puszczy Zielonej wylepiane były dwa rodzaje czy grupy wypieków. Pierwszą z nich było „nowe latko”: krążek – wałeczek  ciasta z umieszczonymi na krążku figurkami drobiu, – gęsi, kur, kaczek, dawniej – postaciami innych zwierząt, częstokroć w środku krążka umieszczano pastuszka. Stosowanie figury krążka jako zminiaturyzowanego kręgu magicznego ma tu swe niewątpliwe znaczenie; krąg zabezpiecza wszystko, co znajduje się w jego obrębie, a tym bardziej symbole życia i płodności – ptaki. Drugą grupę tworzyły pojedyncze wyobrażenia zwierząt. Znajdowały się tu najbardziej znane zwierzęta leśne, które nie były szkodnikami (drapieżnikami), głównie jelenie, sarny, zające, czasami wiewiórki. Obok zwierzyny lesnej znajdowały się zwierzęta domowe, hodowlane, konie, krowy, woły, barany, owce, kozy, czasem pojedyncze figurki ptactwa, sporadycznie – pies. Niegdyś na te figurki generalnie mówiono „stworzenia”, później upowszechniła się, obok indywidualnych określeń, wspólna nazwa „byśki”.(w: Kielak Bernard, Zwyczaje doroczne kurpiowskiej Puszczy Zielonej, Muzeum Kultury Kurpiowskiej, Ostrołęka 2005, s. 17-18)

*

Z okazji Nowego Roku wykonywano na Kurpiach inny rodzaj wypieków – fafernuchy. W tym celu zaczyniano ciasto z maki żytniej, tartych pasternaków lub marchwi, buraków, dodawano cukier, pieprz (stąd nazwa – od niemieckiego „pfefer”), czasami miód; ciasto rolowano w długie wałeczki, krojono ukośnie jak znane powszechnie kopytka. (Tamże, s. 18)

*

Miarą gospodarowania i rozliczania się był „bór”. Składał się na niego teren z około 60 drzewami bartnymi, choć jest to wielkość przybliżona, były mniejsze lub dużo większe „bory”.  Na „bór” składały się nie tylko drzewa, ale też łąki nadrzeczne, polany w lesie, jary oraz buda bartna, czyli szałas lub domek, w którym mieszkał bartnik podczas prac przy pszczołach. Każdy „bór” posiadał swój znak bartny zwany ciosnem czy znamieniem, charakterystycznym dla danego bartnika lub (w wyniku spadku) rodziny. Ciosno wycinano z tej strony, z której była barć, zabranie miodu z oznakowanej barci, czy zniszczenie znaku bartnego było przestępstwem ściganym i surowo karanym przez sąd bartny. (w: Kielak Bernard, Kurpie historia, kultura, tradycja, Wydawnictwo ZIZ, [Durlasy 2010], s.12)

*

Wysoka pozycja pszczoły w gronie zwierząt i owadów zaznacza się od samego początku opowiadań o nich. W pierwszym rzędzie ciężkim grzechem było zabić pszczołę, nawet kiedy użądliła. Pszczoła w przeciwieństwie do wszystkich zwierząt nie zdycha czy pada tylko umiera (jak człowiek). Starzy pszczelarze twierdzili, że określenie to wzięło się z faktu, iż pszczoła robi wosk, z wosku jest świeca, która pali się w kościele, więc wyrażać się trzeba delikatnie. Nie tylko wyrażać się należy delikatnie, ale i zachowywać względem pszczół. Nie lubią one ludzi prędkich, porywczych, są za to bardzo przywiązane do swojego gospodarza. Istnieje przekonanie, że jak umiera pszczelarz, należy kijem uderzyć w ul, bo mogą się pszczoły nie obudzić. Do dziś krąży opowiadanie, jak to w jednej ze wsi pszczoły całym rojem odprowadziły pszczelarza na cmentarz. Na takie zachowanie trzeba sobie zasłużyć, dlatego hodowcy „informowali” swoje ule o narodzinach Jezusa czy Zmartwychwstaniu Pańskim. Podobno traktowano je jak członków rodziny, powiadamiając o istotnych wydarzeniach w domu. Żaden tez pszczelarz nie chciał sprzedać nowego roju, bo może sprzedać szczęście z pasieki, nie sprzedawano też miodu dla osób chorych. (Tamże, s. 22)

Odkryte u Ludwika Krzywickiego

*

Prawo bartne było wszędzie wyjątkowo okrutne. U Ludwika Krzywickiego czytamy w odwołaniach do pracy J. Oelrichsa Okrutne prawo bartneDas grausame Büthener -Recht: W Norymberdze kara za wydarcie pszczół itd. jest taka sama jak za świętokradztwo. § 28 głosi, że ktokolwiek będzie spotkany na cudzym drzewie bartnym, gdzie wlazł celem wybrania piskląt, lub złapany w kniei, a nie jest bartnikiem, winien okupić gardło; za pobieranie zaś pszczół czeka go kara śmierci. § 16 powiada, że kto samowolnie zagląda do cudzych pszczół lub po kryjomu wykrada miód, bez żadnej litości ma być powieszony. § 17 dodaje, że kto swoje lub cudze pszczoły wybierze z barci, ma być oddany  katowi, który niech okręci jego kiszki  i wnętrzności dookoła skradzionego drzewa i dopiero wtedy winowajcę powiesi na tym drzewie. (w: Krzywicki Ludwik, Kurpie, Związek Kurpiów, Ostrołęka 2007, s. 111)

*

Nazwa Kurpiów lub Kurpików zjawia się w początkach XVIII wieku z powodu oporu mieszkańców puszczy ostrołęckiej i łomżyńskiej przeciwko Szwedom oraz w nie ogłoszonych drukiem, a posiadanych przeze mnie przywilejach nadawanych przez biskupów płockich niektórym wioskom spośród odnogi południowej. Atoli dokumenty historyczne wykazują odleglejszą starożytność źródłosłowu. Jeden z książąt mazowieckich w r. 1440 nadaje rycerzowi Trojanowi za Żmijewa 20 włók ziemi noszącej nazwę Kurp. Wspomniany Trojan na tej przestrzeni zakłada wioskę, która od gruntów przybiera nazwę Kurpiów i staje się gniazdem rodziny Kurpiewskich. (Tamże, s. 11)

*

Jest to jedyny wypadek na przestrzeni Polski etnograficznej poza granicami Mazowsza, kiedy pierwiastek K u r p  spotyka się w nazwie jakiejś miejscowości (w powiecie sieradzkim – z przypisu BZ). Natomiast kilkakrotnie występuje w granicach Mazowsza (lub Mazurów). A zawsze w związku z lasami! Przede wszystkim w pobliżu Zambrowa ciągną się błota leśne, znane w okolicy pod nazwą Bieli Maleszewskich. Wśród tych lasów leży wieś Kurpiki, a właściwie Budy – Kurpiki. […] W języku litewskim mamy k u r p e. oraz zdrobniałe k u r p e t a s – obuty, k u r p a l u s – kopyt, k u r p i u s  v.  k u r p i u n a s – szewc, p u s k u r p i e – półbucik. U nas wyraz „kurpie” oznacza obuwie plecione. Pomiędzy lingwistami toczy się spór, czy wyraz Polacy od Litwinów, czy na odwrót, Litwini od Polaków przejęli. J. Karłowicz sądzi, iż wyrazy u obu tych szczepów powstały bodaj niezależnie od wspólnego pierwiastka. (Tamże, s.12-13)

*

Sam Kurp przeciwstawia siebie jako p u s z c z y k a, tj. mieszkańca puszczy, mieszkańcom pól uprawnych, czyli p o l a k o m. „ Kurpianki – mówi A. Zakrzewski – które spotkałem dążące no roboty polne do dworów szlacheckich, na zapytanie, skąd i dokąd idą, odpowiadały: z puszczy – do Polski, objaśniając to słowami: na pola, na ślachtę”. […] Kiedy ktoś twierdzi, że plemię mazowieckie osiadłe w puszczach z powodu obuwia p r z y b r a ł o nazwę „Kurpi”, jest to błąd – ono samo jej nie przybierało i nie używało, lecz inni je tak przezywali. (Tamże, s.27. 28)

*

2) S m o l a r s t w o  i  p o k r e w n e  g a ł ę z i e  p r z e m y s ł u

            Fachy te pozostawiły po sobie pamiątkę w mnóstwie nazwisk rodowych: Dymek, Dymarz, Dymerski, Kurzacz, Popiołek, Popielarz (i -rczyk), Pieklik, Potaż, Smolnik (Tamże, s.55)

*

A zatem kobieta nie dziedziczy boru, tylko kwotę pewną, bo „gdyby niewiasta borem rządziła albo połowy z boru brała, dla uporu niewieściego bór prędkoby zniszczeć musiał…”, „niewiasta robocie borowej dosyć uczynić nie może…”, „ na bór potrzeba gospodarza nie gospodyni”. (cytaty z: Stanisława Skrodzkiego porządek prawa bartnego dla starosty łomżyńskiego – BZ)

O czym szumi Puszcza Zielona

*

Brat Zeno, Władysław Żebrowski, misjonarz, franciszkanin, urodzony w okolicach Czarni, przeżył bez szwanku wybuch bomby atomowej, zrzuconej na Nagasaki przez Amerykanów 9 sierpnia 1945 roku, potem zakładał w Japonii sierocińce i osiedla dla bezdomnych. Jego działalność charytatywna zdobyła taki rozgłos, że sierociniec w Omura niespodziewanie , 26 maja 1949 roku, odwiedził cesarz Hirohito. Japończycy nazywali Władysława Żebrowskiego Bratem Zeno także dlatego, że po japońsku zen-no znaczy ‘wszechmocny’. Kolej japońska przyznała mu darmowe przejazdy na cały kraj. Brat Zeno został przez Japończyków uhonorowany orderem, a w 1979 r. u podnóża góry Fudżi wzniesiono jego pomnik, którego twórcami byli Adolf Ryszka i Tagoshi Hajime. (zaczerpnięte z tekstu Brat Zenon. Kurp z dwoma pomnikami w: Puszcza Zielona – przyroda, folklor, historia, Wydawnictwo Aleksander, Pułtusk, Ostrołęka, Parciaki, Myszyniec, Nowogród 2013, s.190)

*

Nieprawdopodobnej wręcz rzeczy dokonał ks. Władysław Skierkowski – zebrał ponad dwa tysiące pieśni kurpiowskich, notując je z benedyktyńską cierpliwością ołówkiem,  z podaniem wykonawcy, daty i miejsca. Z tych bezcennych źródeł korzystali tacy kompozytorzy, jak Karol Szymanowski, Witold Lutosławski, Tadeusz Baird czy Henryk Mikołaj Górecki. Ksiądz Skierkowski napisał skromnie: „Postanowiłem te perełki pozbierać i choćby dla siebie na pamiątkę zostawić.” Dzieło ks. Skierkowskiego Puszcza kurpiowska w pieśni stanowi trzy okazałe tomy, wydane przez Związek Kurpiów pod red. Henryka Gadomskiego –  Tom1 – reprint, Tom 2 i 3 – odtworzone z rękopisów. (zaczerpnięte  z tekstu Ksiądz Władysław Skierkowski zauroczony kurpiowską pieśnią, Tamże, s.192)

*

Naliczono około 200 odcieni kolorów bursztynu – od białego, przez mleczny, miodowy aż do czarnego. Jego gatunki były zależne od tego, do czego miał służyć.  Bursztyn posagowy to największe bryłki, które wręczano córkom w dniu wesela, walutowy lub podatkowy – w formie paciorków lub bryłek zastępował pieniądze, był też kościelny – składany w ofierze na tacę i tzw. kadzidlański – gorszego gatunku, stosowany jako kadzidło. Bursztynu leczniczego używano do nalewek, a znachorskiego do „leczniczych” zabiegów i okadzeń. (zaczerpnięte z tekstu Bursztyn – złoto Kurpi, Tamże,  s.187)

*

Niektórzy uważają dziś, że Stach Konwa może być postacią fikcyjną, wytworem ludowych tęsknot i opowieści, uosobieniem mitu wolnego i walecznego Kurpia. Na miejscu jego domniemanego pochówku, zwanym Rycerski Kierz, architekt z Ostrołęki wykonał pomnik z kilkusetletniej barci. Wyglądał tak, zanim zniszczyły go w 1939 roku wojska radzieckie: „Dopasowany jest zupełnie do otoczenia leśnego. Główny pień posiada wnękę z figurą Pana Jezusa „frasobliwego”, z trzech zaś boków wycinanki kurpiowskie, rzeźbione dłutem i malowane na niebiesko. Z przodu zaś ryty w drzewie napis: „Tu spoczywa bohater kurpiowski Stach Konwa, zginął śmiercią chwalebną w r. 1733”. Na tylnej stronie wyryty rok 1922. Cokół nakryty jest denkiem na ozdobnych opaskach, u góry krzyż kurpiowski, starodawny.” (zaczerpnięte z tekstu Stach Konwa bohater Kurpiów, Tamże, s.191)

*

Adam Chętnik był tak zdolny, że cztery lata gimnazjum przerobił w pół roku. Kształcił się na nauczyciela, jednak pragnął zostać etnografem. Wszystkie jego publikacje były opatrzone rysunkami i fotografiami wykonanymi przez samego autora. Mimo wielu trudności w 1927 roku wraz z żoną zorganizował w Nowogrodzie Muzeum Kurpiowskie. Był to drugi w Polsce skansen. Gdy wyceniono zbiory, okazało się, że z 35 tys.  20 tysięcy było wkładem małżeństwa Chętników. Podczas wojny Muzeum zostało doszczętnie zniszczone, ale Adamowi Chętnikowi nie zabrakło sił, by zainicjować i skutecznie poprowadzić odbudowę. W 1946 roku obronił tytuł doktora na podstawie pracy: „Pożywienie Kurpiów. Jadło i napoje zwykłe, obrzędowe i głodowe.” (wybrane z tekstów: Skansen w Nowogrodzie i Adam Chętnik strażnik kultury kurpiowskie, Tamże, s.162-163, 188-189)

*

W 1944 roku do Puszczy Kurpiowskiej w okolice Surowego przybył dziwny oddział. Kilkudziesięciu żołnierzy w niemieckich mundurach i z niemiecką bronią mówiło po… polsku. […] Polski oddział, tak jak wiele innych oddziałów różnych narodowości walczących przeciwko komunistom, miał od lata 1944 roku podlegać SS. Niemcy szybko jednak stracili z nimi kontakt, gdy Polacy rozpłynęli się po lasach Puszczy Kurpiowskiej. Dowodzący odziałem porucznik Józef Kozłowski nawiązał współpracę z Armią Krajową i już latem 1944 roku brał udział w walkach z Niemcami. Po przejściu frontu nawiązał kontakt z podziemiem antykomunistycznym i utworzył na Kurpiach XVI Okręg „Orzeł” Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Okręg ten prowadził aktywną walkę z władzą ludową do początku lat 50-tych. W czerwcu 1948 roku, w wyniku zdrady jednego z podwładnych, porucznik Józef Kozłowski „Las” został wraz ze swoim oddziałem otoczony w lesie Karaska. Przeciw 12 żołnierzom podziemia walczyło ponad 1500 żołnierzy służb bezpieczeństwa. Partyzanci stawili opór, kilku z nich zginęło, a ciężko ranny porucznik „Las” został wzięty do niewoli. Wiosną 1949 roku w Ostrołęce odbył się proces pokazowy – wyrok – kara śmierci. (wybrane z tekstu Żołnierze Wyklęci Puszczy Zielonej, Tamże, s. 176)

Las(ek) bardzo (po)mieszany

*

W niedzielę 29 września w Myszyńcu odbyły się uroczystości wmurowania w pomnik poświęcony pamięci polskich żołnierzy (AK-WiN-NZW) urny z ziemią z „Łączki” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Uroczystości miały podniosły charakter – odbywały się z asystą wojskową. Rozpoczęło się od mszy świętej, a następnie wszyscy zgromadzeni przeszli przed pomnik przy Placu Wolności. […]
Powinniśmy sobie zadać pytanie czym „Łączka” jest dla nas, Polaków? To jest święta ziemia, przemoczona krwią polskich bohaterów. „Łączka” to także, a może przede wszystkim, zwycięstwo dobra i prawdy nad złem i fałszem, zwycięstwo ofiar nad oprawcami – mówił prof. Szwagrzyk.

Urna trafiła w honorowe miejsce, po czym odczytano apel pamięci, a żołnierze uczcili pamięć poległych salwą honorową. Warto podkreślić, że specjalnie na tę okazję na pobliskim budynku wykonano mural patriotyczny. (źródło: https://www.eostroleka.pl/ziemia-z-warszawskiej-laczki-trafila-do-myszynca-wideo-zdjecia,art74148.html [4.07.2021])

*

Mural patriotyczno-kurpiowski na ścianie budynku przy Placu Wolności w Myszyńcu prezentuje się efektownie i z pewnością niejedna osoba jadąca drogą krajową nr 53 zwróci na niego uwagę. Malowidło poświęcone Niezłomnym stworzyli artyści z Ostrołęki. […] Wszystko jasne – jak ustaliliśmy, to jedni z najlepszych fachowców w regionie (co zresztą widać po efekcie końcowym) Radosław Jastrzębski i Mateusz Wróblewski, tworzący grupę AVES Artists. (źródło: https://www.eostroleka.pl/to-oni-odpowiadaja-za-wykonanie-muralu-w-myszyncu-swietna-robota-zdjecia,art73537.html [4.07.2021])

*

W Od wydawcy do Śpiewnika kurpiowskiego Mirosław Grzyb napisał: „Nazwę „pieśni leśne” nadali sami Kurpie pieśniom, które cechuje wolne tempo, ozdobna melodia (liczne mordenty), zmienne metrum, inne skale niż dur – moll (także pentatonika). Wykonywane są z dużym natężeniem głosu i tak „coby echo odpoziedało”. Efektem takiego wykonania bywa świadoma utrata ostatniej sylaby na końcu frazy melodycznej. Tę manierę wykonawczą etnomuzykologia współczesna nazywa apokopą (z grec. Apokopé – odcinać).” Zafascynowało mnie, że wszystkie pieśni są zapisane w transkrypcji opracowanej przez prof. Jerzego Rubacha. (w: Śpiewnik kurpiowski. 200 pieśni i przyśpiewek kurpiowskich pod red. Henryka Gadomskiego, MKK, Związek Kurpiów, Ostrołęka 2010, s.2)

*

Z wykazu źródeł w Śpiewniku kurpiowskim wynika, że pieśni kurpiowskie były lub są w repertuarze: Apolonii Nowak i Pawła Majewskiego z Zespołem ARS NOVA pod dyr. Jacka Urbaniaka, Chóru CANTILENA pod dyr. Henryka Gadomskiego; Henryka Kuleszy, Stanisława Sieruty, Zespołu „JADÓDECKI” pod dyr. Jerzego Waszkiewicza i Ireny Górskiej; Zespołu Śpiewaczego „KURPIANECZKA” z Wolkowych pod kier. Hanny Brodowskiej, Zespołu Śpiewaczego ze Zbójnej, Apolonii Nowak i Zespołu „SWOJĄ DROGĄ – TRIO”, ZPiT „KURPIANKA” z Kadzidła pod kier. Pawła Łaszczycha i Stanisława Rejcha, Kapeli Drężków z Myszyńca, KAPELI BRATA ZENONA pod kier. Witolda Kuczyńskiego; Mariusza Zaczkowskiego, ZPiT „KURPIE” pod kier. Witolda Krukowskiego, Chóru Opery i Filharmonii w Białymstoku pod dyr. Wioletty Bieleckiej (Pieśni kurpiowskie Henryka Góreckiego, Stanisława Moryty i Karola Szymanowskigo), Chóru CAMERATA SILESIA pod dyr. Anny Szostak (Pieśni kurpiowskie Karola Szymanowskiego),  Apolonii Nowak i Warszawskiego Chóru Kam. pod dyr. Ryszarda Zimaka, Zespołu COORP z Kadzidła, ZPiT ZAWADY pod kier. Edwarda Koziatka, ZTL OSTROŁĘKA pod kier. Jerzego Białobrzewskiego (Tamże, s. 227-229) oraz wielu mniej znanych kapel kurpiowskich i osób, które te pieśni kochają.

*

Spośród wszystkich miejscowości na Kurpiach chyba najbardziej intrygującą nazwę nosi Jednorożec w pow. przasnyskim. Oczywiście od razu pojawia się skojarzenie z mitycznym zwierzęciem białym koniem z jednym rogiem wyrastającym z czoła. Od 2003 r. Jednorożec ma takiego w swoim herbie (także dwie pszczoły, co nawiązuje do tradycji bartniczych). W 2016 r. na środku ronda  w miejscowości Jednorożec postawiono pomnik fantastycznego stwora dłuta Piotra Grabowskiego. Zwierzę trafiło do miejscowych legend. Oto fragmenty: […] W pewnym momencie drzewo zatrzęsło się potężnie, choć w borze panowała cisza. Spojrzał bartnik w dół i mało nie spadł z przerażenia. O pień drzewa czochrało się jakieś dziwaczne, potężne stworzenie. Było wzrostu dużego jelenia lub konia. […] Mocny łeb wyrastał spomiędzy łopatek, a pośrodku niego, między oczami wystawał prosty róg, który sterczał jak miecz, przygotowany do ataku. […] Zwierzę nie atakowało nikogo, żywiło się roślinami. Według innej legendy, to książę mazowiecki z rodu Piastów Janusz III zabił jednorożca, kładąc go strzałem w oko… Polecił, aby w tym miejscu wybudowano chatę myśliwską i nazwano ją Jednorożcem. (w: Maria Weronika Kmoch, O nazwie Jednorożec, „ Kurpie”, Magazyn regionalny 60/ 2017, s.34-37)

*

W jednym z numerów „Pracowni” znalazłam wzruszającą recenzję opowiadania Oty Pavla Śmierć pięknych saren. Oto wyimki: Niemal boską moc rodziciela widać w poruszającej scenie, kiedy ojciec wyprawia się w zakazane rejony, by zdobyć pożywienie dla swoich synów: „W trzecim roku wojny moi bracia Hugo i Jurek otrzymali wezwanie do obozu koncentracyjnego.

– Ci chłopcy muszą się przed odjazdem najeść – powiedział tatuś. – I to mięsa.” Narażając własne życie tata chłopców wyrusza na rowerze do lasu, by z psem przyjaciela upolować jelenia: „A kiedy Jurek przyjechał z Mauthausen, ważył czterdzieści kilogramów i przez pół roku umierał z głodu i cierpienia, zanim znowu zaczął żyć. Nigdy mi o tym wiele nie mówił, raz tylko, kiedy wspominaliśmy tego rogacza, zauważył:

– Kto wie, czy właśnie ten rogacz nie ocalił mi życia. Może właśnie te ostatnie kawałki porządnego mięsa dały mi siłę, by przetrwać do końca”. (w: Agnieszka Bronikowska-Balewska, Wielki mały rybak, Ota Pavel, Śmierć pięknych saren. Warszawa 1998, „Pracownia” 2002, nr 28 (1/2002), s. 90-91)

*

Kurpie mają szczęście do morskich wizytówek: od 2009 r. nazwę regionu popularyzuje na morzach i oceanach piękny oraz wielki masowiec Polskiej Żeglugi Morskiej, zbudowany w chińskiej stoczni Tianjinie.[…] Ze względu na przeznaczenie chłodnicowiec wyposażono w elementy niespotykane w klasycznych frachtowcach: m/s „Kurpie” miał np. urządzenia cumownicze z automatycznym naciągiem (ważne przy oceanicznej fali), uniwersalne systemy przeładunkowe, stery strumieniowe. Jego załogę tworzyło 27 osób. […] Aby zmniejszyć koszty funkcjonowania, zastosowano – po raz pierwszy w historii polskiej floty – znany na świecie manewr: przerejestrowanie statków pod bandery państw, w których opłaty pobierane z tego tytułu są mniejsze, wymagania zaś bardziej liberalne. W ten sposób w 1991 r. „Kurpie” przeniesiono pod banderę Cypru ( i wtedy zmienił się też port macierzysty chłodnicowca: ze Szczecina na Limassol). Później portem macierzystym stał się Kingstown. Jeszcze przed ostatecznym bankructwem armatora (Transocean upadł w 2007 r.) „Kurpie” definitywnie przestał być polskim statkiem – we wrześniu 2001 sprzedano je armatorowi Moore Trading z Wysp Dziewiczych, który […] zmienił nazwę na „Vega”. (w: Waldemar Bałda, Morskie Kurpie, „Kurpie”, Magazyn regionalny 55-59/ 2015, s. 52-54)

*

Największe na świecie zgromadzenie osób w strojach ludowych odbyło się w niedzielę 24 lipca w Kurpiowskiej Krainie w Wykrocie k. Myszyńca. Rekord Guinnessa w tej dziedzinie pobiły 474 osoby! […] Bicie rekordu było jedną z atrakcji Światowego Zlotu Młodzieży Kurpiowskiej. Do Kurpiowskiej Krainy w Wykrocie zjechała się młodzież z kilku krajów świata, która wkrótce wyruszy do Krakowa na spotkanie z papieżem Franciszkiem podczas Światowych Dni Młodzieży. Imprezie w Wykrocie towarzyszyły występy zespołów kurpiowskich, a także wspólne modlitwy. (źródło: https://www.eostroleka.pl/kurpiowski-rekord-guinnessa-pobity-zdjecia,art54721.html[19.06.2021]

*

Najdłuższy rejbak. W Ostrołęce (Polska) w plenerze Karczmy Kurpiowskiej OSTOJA 22 września 2002 roku Dorota Kostewicz (z d. Olender) trafiła do Księgi Guinnesa za upieczenie ponadstumetrowego rejbaka (103 metry).

(źródło: https://plock.wyborcza.pl/plock/7,35681,1023445.html [20.06.2021]

*

Jak się okazuje, wycinanka kurpiowska może być także doskonałym motywem… tatuażu. W Warszawie zrealizowano właśnie zamówienie dotyczące kurpiowskiego wzoru na plecach. Trzeba powiedzieć, że pomysł oryginalny. (źródło: https://www.eostroleka.pl/kurpiowski-tatuaz-inspiracja-byla-wycinanka,art88391.html[30.06.2021]

*

Namnożyło się w Puszczy Zielonej i Puszczy Białej gospodarstw agroturystycznych, rosną prawdziwie jak grzyby po deszczu. W wydanej w 2004 roku książce Potrawy regionalne Kurpiowszczyzny Bernard Kielak podaje w zestawieniu – w gminach: Baranowo – 6, Czarnia – 6, Kadzidło – 3, Lelis – 6, Łyse – 12, gmina- miasto Myszyniec – 1, Olszewo- Borki – 4, Turośl –  3, Zbójna – 3, gmina- miasto Pułtusk  2, gmina- miasto Wyszków – 8, gmina- miasto Ostrów Mazowiecka – 6, powiat Przasnysz – 5, co daje łącznie – 65. Aż się dusza raduje, bo wszędzie czeka na gości pyszne jadło, serdeczność, świeże powietrze i cudowne uroki leśno-łąkowej natury. Już Wóycicki napisał w powieści „Kurpie”, że gościnność Kurpików nie ma sobie równej. Jego bohaterowie nawet znienawidzonemu Karolowi XII, królowi szwedzkiemu, nie odmówili strawy i wiązki słomy, by mógł odpocząć, skoro go losy zapędziły pod kurpiowską strzechę. I ja pod tymi wspaniałymi „strzechami” byłam (w Kamiance, Wyszlu, Czarni), miód i wino piłam, a com widziała i słyszała, w różnych miejscach umieściłam. W tym roku wybieramy się do gospodarstwa „U Eli” w Wydmusach. Warsztaty literackie poprowadzą tradycyjnie dwaj Karole: Maliszewski i Samsel. Jest na co czekać…

*

            […] Jednak czy nie byłoby ciekawe dowiedzieć się, czy drzewa również nie umieją mówić? Ale jak? Na pewno nie można ich usłyszeć, bo ewidentnie są ciche. […] Zwracają jednak na siebie uwagę w inny sposób – poprzez substancje zapachowe. Substancje zapachowe jako środki wyrazu? Nam, ludziom, tez jest to nieobce – po co w końcu korzystamy z dezodorantów i perfum. […] Zgodnie z poglądami nauki zawarte w pocie feromony mają nawet rozstrzygające znaczenie przy wyborze partnera, czyli decydowaniu, z kim chcemy spłodzić potomstwo. Mamy zatem sekretny zapachowy język, a drzewa również co najmniej takim dysponują.

            Już przed czterdziestu laty dokonano pewnej obserwacji na afrykańskich sawannach. Żyrafy pasą się tam na akacjach, co tym ostatnim zdecydowanie się nie podoba. W ciągu paru minut nasycają one liście toksycznymi substancjami, chcąc odpędzić wielkich roślinożerców. […] Tego rodzaju procesy przebiegają również w naszych rodzimych lasach. Wszystkie drzewa, czy to buki, świerki czy też dęby, boleśnie odczuwają, gdy ktoś je obgryza. Gdy gąsienica chapnie smaczny kęs, wokół miejsca ugryzienia zmienia się tkanka. Ponadto wysyła ona sygnały elektryczne, tak samo jak to się dzieje w ludzkim ciele, gdy zostanie zranione. Jednakże impuls ten nie rozchodzi się, jak u nas, w ciągu milisekund, lecz przemieszcza się w tempie zaledwie centymetra na minutę. Potem zaś musi minąć jeszcze godzina, nim liście zostaną nasycone substancjami obronnymi i zepsują obiad pasożytom. […] (Język drzew w: Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew, OTWARTE, Kraków 2016, s. 16-18)

*

            Niespieszność drzew widać także w sprawach rozmnażania się, gdyż reprodukcja planowana jest co najmniej z rocznym wyprzedzeniem. Ale to, czy każdej wiosny rodzi się miłość wśród drzew, zależy od ich przynależności. Bo podczas gdy drzewa iglaste w miarę możności co roku wysyłają swe nasiona w świat, to drzewa liściaste przyjęły zupełnie inną strategię. Zanim dojdzie do kwitnienia, trzeba najpierw uzgodnić kilka kwestii. Czy najbliższej wiosny wziąć się ostro do roboty, czy tez lepiej zaczekać jeszcze rok lub dwa. Drzewa w lesie najchętniej kwitłyby wszystkie naraz, ponieważ wtedy geny wielu osobników mogą się porządnie wymieszać. Tak wygląda sytuacja u drzew iglastych, jednak drzewa liściaste mają na uwadze jeszcze jedną kwestię – dziki i sarny. Te zwierzęta wprost szaleją za bukwią i żołędziami, które pomagają im obrosnąć w sadło na zimę. Wilczy apetyt na te owoce łatwo wytłumaczyć, bo zawierają one do pięćdziesięciu procent oleju i skrobi – trudno o lepszą karmę. Jesienią zwierzęta często przeczesują całe połacie lasu w poszukiwaniu ostatniego orzeszka, tak że wiosną kiełkują ledwie niedobitki drzewnego potomstwa. Z tego właśnie powodu drzewa uzgadniają między sobą działania reprodukcyjne. Jeśli nie kwitną co roku, to dziki i sarny muszą się  z tym liczyć w swoich planach. Mają umiarkowany przychówek, bo ciężarne samice muszą przetrwać w zimie długi, głodny okres, co nie wszystkim się udaje. A gdy w końcu wszystkie buki i dęby zakwitną jednocześnie i wytworzą owoce, wówczas niewielka liczba roślinożerców nie jest w stanie ich przejeść i zawsze dostatecznie dużo nieodkrytych nasion uchowa się i zakiełkuje. (Miłość, Tamże, s. 29-30)

*

W lesie istnieją niepisane zasady savoir-vivre’u. Określają, jak ma wyglądać porządny mieszkaniec lasu pierwotnego, co powinien robić lub na co może sobie pozwolić. Wdrożone do karności drzewo liściaste wygląda, jak następuje: ma pień prosty jak strzała z równomiernie przebiegającymi w jego wnętrzu włóknami drzewnymi. Korzenie symetrycznie rozpościerają się na wszystkie strony i pod drzewem dążą w głąb. […] Takie drzewo idealne może dożyć bardzo późnej starości. U drzew iglastych obowiązują podobne zasady, tyle że konary korony mogą być poziome lub lekko wygięte ku dołowi. Ale po co to wszystko? Czyżby drzewa były ukrytymi estetami? Tego, niestety, nie jestem wam w stanie powiedzieć, lecz za idealnym wyglądem przemawia jeden rozsądny powód: stabilność. […] Jeśli drzewo ma jakiś słaby punkt, to dochodzi do pęknięć, a w najgorszym wypadku do złamania się pnia, a co za tym idzie – całej korony. Harmonijnie uformowane drzewa równomiernie amortyzują nacierające siły, odprowadzając je i rozprowadzając po całym organizmie. (Leśny savoir-vivre, Tamże, s. 47-48)

*

            […] Ludzie przez wieki zadawali sobie pytanie, co dzieje się z ptakami, które z dnia na dzień znikają i zjawiają się dopiero wiosną. Teorii było sporo. Arystoteles uważał, że jaskółki i jastrzębie kryją się przed chłodem w jaskiniach, skąd wylatują obudzone wiosennym ciepłem. Podejrzewano, że kukułka na zimę zmienia się w krogulca. (Czy dlatego, że oba gatunki mają podobny, niebieskawy odcień piór i charakterystyczne prążki na piersi?)

            Olaus Magnus, XVI-wieczny arcybiskup Uppsali, był przekonany, że jaskółki nigdzie nie wędrują, tylko wprost z trzcinowisk, w których spędzają noce, zanurzają się pod wodę. Tam zbijają się w ciasne kłębki, ptak przy ptaku, skrzydło w skrzydło, i czekają na przyjście wiosny. […]

            Pierwszy – legendarny – dowód  ptasich wędrówek przyniosła w 1250 roku pewna jaskółka, której cystersi przytroczyli do nogi kawałek pergaminu z wiadomością. Podobno ptaszek wrócił z odpowiedzią z Azji. Niemal identyczna historia wydarzyć się miała w Polsce. Pewien szlachcic zawiesił na szyi bociana tabliczkę z dumnym napisem: „Haec ciconia ex Polonia”. Wiosną doczekał się kurtuazyjnej odpowiedzi: „India cum donis remittit ciconiam Polonis” („Ten bocian jest z Polski.” „Indie zwracają Polakom bociana z darami.”). […] Nie jestem obrączkarzem, nie analizuję tabelek, kolumn wypełnionych cyframi, nie monitoruję szlaków wędrówek, nie śledzę liczebności. Kontroluję sieci, wyplątuję schwytane ptaki, rąbie drwa, gotuję obiad. Pomagam naukowcom. To oni w czasie zmian klimatu, przekształceń krajobrazu, rosnącej presji człowieka muszą trzymać rękę na pulsie. A ja patrzę w bursztynowe oczy czubatki. Sprawdzam, że łozówka ma faktycznie wyjątkowo miękkie pióra, a sosnówka pachnie żywicą. Nigdzie nie będę bliżej ptaków. (Sosnówka pachnąca żywicą w: Stanisław Łubieński, Dwanaście srok za ogony, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, s. 33-48)

*

            Uroda kraski jest tak olśniewająca, że niemal zawstydza. Mieniący się w letnim słońcu szafir jej piór dziwnie kontrastuje ze stonowaną paletą naszych łąk i lasów. Mimo intensywnych działań ochronnych rokowania są marne. Populacja kraski skurczyła się w Polsce w ciągu ostatnich trzydziestu lat z tysiąca par do trzydziestu pięciu. Na zachodzie kraju kraska dawno wyginęła, ostatnią ostoją gatunku jest Równina Kurpiowska. Jedna czy dwie pary żyją też na Podkarpaciu, ale to odosobniona populacja, raczej skazana na wymarcie w ciągu najbliższych lat.

            Pytanie, czy dla polskiej kraski w ogóle jest nadzieja, czy też pula genów jest już za mała, by gatunek przetrwał. Jeszcze w 1972 roku Jan Sokołowski pisał w Ptakach ziem polskich: „[…] w Poznańskiem, na Pomorzu i na Śląsku występuje tylko w wielkich lasach i nigdzie nie jest liczna. […] Natomiast na wschód od Wisły jest pospolita i jadąc pociągiem, możemy już pod warszawą zobaczyć kraski siedzące na drutach telegraficznych”. Czytałem w jakimś przewodniku po stolicy, że kraski można było oglądać w Powsinie. Dziś trzeba się nieźle najeździć po niemałych przecież Kurpiach, by wypatrzyć charakterystyczną sylwetkę czatującego na zdobycz turkusowego ptaka.

            W sezonie migracji w krajach basenu Morza Śródziemnego Giną tysiące krasek. Zresztą nie tylko ich. Myśliwi nie wyróżniają żadnego gatunku. Umierają miliony ptaków, wśród nich także kraski. Przygnębiające, że choć na ochronę tego szafirowego skarbu wydajemy niemałe pieniądze, to całą naszą mikroskopijną populację może unicestwić jeden człowiek. I to niekoniecznie człowiek głodny. Wielu strzela raczej dla sportu albo chwały na portalach społecznościowych. (Tamże s. 176-177)

*

            Od paru lat podglądam na Facebooku Libańczyka George’a. Regularnie prezentuje zabite przez siebie ptaki. Oto George i ogromne naręcza powiązanych za głowy drozdów śpiewaków. Twarz zadowolona. Ubrany jest w rozerwaną pod pachą kurtkę moro i ćmi papierosa. Taki ma George męski styl. Tu z kolei George z kolegą. Fotogenicznie zmarszczone brwi, w rękach strzelby, a na maskach dżipów skołtuniona drobnica. Na oko kilkaset ptaków. Na innym zdjęciu stół zasłany ptasimi ciałami, a w rogu rączka kilkuletniego dziecka, które wspina się na palce, żeby ogarnąć wzrokiem zdobycz. […] Na pięciuset osiemdziesięciu dziewięciu zdjęciach doliczono się ponad trzynastu tysięcy zabitych ptaków należących do stu czterdziestu gatunków. W tej ogromnej liczbie są również ptaki zagrożone – ścierwnik biały, orlik krzykliwy, ślepowron czy kraska. Zdjęcia pochodziły z zaledwie czterystu profili. Szacuje się, że w Libanie poluje sześćset tysięcy myśliwych ( z czego zaledwie trzy procent jest zarejestrowanych). (Tamże, s. 182-183)

*

Dudek (Upupa epops) Choć trudno uznać dudka za ptaka łownego, to o łowieniu dudków słychać w naszych przysłowiach. Jedno ze starych porzekadeł mówi: „nie tu dudki łowić”, inne: „tak ci dudki łowią”. Chodzi w nich o nabieranie naiwnych, bo jedno ze słownikowych znaczeń słowa dudek to ’głupiec, kiep’. Dawniej dla większego pognębienia takich dudków dodawano czasem przymiotnik borowy dudek borowy był większym dudkiem. I do dziś można wyjść na dudka, mieć kogoś za dudka, trafić na dudka (to często w przeczeniu: nie trafiłeś na dudka) czy wreszcie wystrychnąć kogoś na dudka, co jest chyba jedynym żywym użyciem tego dziwnego czasownika. Naiwnym także można obiecywać dudka na kościele, co jest obietnicą zupełnie bez pokrycia. Taki dudek na kościele oznaczający ‘rzecz nieosiągalną’ kojarzył się trochę z pożytecznym meteorologicznym kurkiem na kościele, a przy tym był bohaterem absurdalnych przyśpiewek, a których robił piwo na niedzielę.

            Naiwność i głupota to nie wszystkie wady dudka. Dość powszechnie dodawano do jego nazwy niemiłe imiesłowy cuchnący i śmierdzący, a nawet obrzydliwy przymiotnik smrodliwy. Już Rej pisał, że „dudek i sam śmierdzi, i gniazdo swe zawżdy splugawi”, co poszło tez w przysłowie. Jak się okazuje, dudek był wygodny w językowym użyciu, a jego charakterystyczny czubek mógł pogłębiać dość banalną refleksją, że każdy z nas ma jakieś cechy charakterystyczne, bo przecież każdy dudek ma swój czubek. Dawniej używano też czasownika dudkować o co najmniej dwóch znaczeniach: ‘błaznować, stroić żarty’ i ‘schlebiać, podlizywać się’.

            Zapewne jedną z przyczyn tak częstego wykorzystywania nazwy tego barwnego i pięknego ptaka jest jego dźwiękonaśladowcza nazwa, wszak, jak to pisał Morsztyn, „dudkowie dudają”, czyli wydają taki właśnie dziwny głuchy dźwięk du, du. […] (w: Jerzy Bralczyk, Zwierzyniec, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019, s. 50)

*

Modraszek zachwyca delikatnością i błękitną barwą. Jeden z rodziny modraszków – arion – to piękny, ale też podstępny motyl. Lepki płyn wydzielany przez gąsienicę przywabia mrówki, które, nęcone słodkim zapachem, zabierają ją do mrowiska. Tam ich gość spędza ponad dziesięć miesięcy, a w tym czasie zjada mrówcze jajeczka i larwy. Swoją kryjówkę opuszcza dopiero jako dorosły motyl. (w: Mały atlas motyli Ewy i Pawła Pawlaków, Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 2018)

*

Japończycy od dawna wpisali shinrin-yoku, kąpiele leśne, do zaleceń narodowego systemu zdrowia publicznego, u nas także silvoterapia (sylwoterapia, dendroterapia, drzewolecznictwo) zyskuje coraz więcej zwolenników, bo zajmują się nią także edukatorzy leśni, jako że jej prozdrowotne skutki zostały potwierdzone naukowo. Kurpie albo ci, którzy mają litewskie korzenie, znają zbawienny wpływa lasu od zawsze, a pomysł na przytulanie się do drzew, by zyskać od nich dobrą energię, wydaje się coraz bardziej pożądany… (zainspirowane tekstem Anety Sławińskiej Kąpiel leśna. Lasoterapia prowadzona przez edukatorów leśnych – tak czy nie? „Las Polski”, 2021, nr 10, s. 33)