Pożytek z ciemierników? Niech zmykają? Nie, niechaj i je ukołysze…

Nie umiem cerować jak moja babcia – bez supełka, więc nogi cierpią w starych łapciach, ale wystarczy kupić wkładki z filcu (2 zł para)… Co za komfort daje naturalna wełna! Pewnie dlatego Rosjanie nadal tak bardzo cenią walonki. A jak się wtedy myśli cieplutko i pozytywnie. Oto co wynikło z tych filcowych, nie mylić ze sfilcowanymi, wkładek:

„Podobno Walt Disney jest jedną z pierwszych zahibernowanych osób. Jego dorobek filmowy i literacki pozwolił mu na to. Nawet Hitler był wielkim admiratorem tych dzieł, przeznaczonych pozornie dla dzieci…

Co ma to do ciemierników? Otóż, wbrew pozorom, bardzo wiele. Opanowały skuteczne radzenie sobie z niskimi temperaturami. Poza tym, gdy prześledzimy etymologię nazwy tej pozornie niewinnej roślinki, włos się może zjeżyć na całym ciele… Brrr. Co też ci botanicy nawymyślali! Jak można było zrobić krzywdę, choćby tylko nazewniczą, tak pięknym kwiatom, na dodatek niezmiernie wojowniczym! Potrafią przecież przetrwać w mroźną zimę. Niestraszny im śnieg, wiatr, silne mrozy. Jasio niedawno rozczulił się nad losem pewnego bałwanka. Stwierdził, że długo walczył o życie, ale musiał ulec… A był taki wzruszający. Podobnie jest z ciemiernikami! Też wzruszają, tylko inaczej – piękniej. Dają ludziom tak wiele radości zimą. W niemal martwych ogrodach przypominają o urodzie i doskonałości róż, są niejako ich odległym echem. Czy na pewno tylko echem? Niezupełnie. Wyhodowano już 20 odmian tych zachwycających kwiatów. Nadano im wiele barw, bo pierwotnie bywały raczej kremowe lub zielonkawe. I tak, chcąc czy nie chcąc, ciemierniki – zimowe echo tysięcy róż, które tak zauroczyły Małego Księcia, zanim zrozumiał, na czym polega prawdziwa miłość, rozbiły się na tęczę… Podobnie uczynił Dante, choć zajęło mu to znacznie więcej czasu. Około 13 lat studiował dzieła teologiczne, a prawda była tuż obok – Wiara, Nadzieja, Miłość, a z nich najważniejsza jest… Tak, na tę, o której czytamy w Biblii, Boskiej Komedii i u… Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, a także w tysiącach innych utworów, jak choćby u młodziutkiej poetki, Katarzyny Łady, w jej debiutanckim tomiku, zatytułowanym, notabenePryzmat… To zadziwiające, że Kasia prezentuje tak dojrzałe i sięgające w głąb spojrzenie na świat. Gdy odkryjemy, że przez 18 lat niedowidziała, o czym pisze  w wierszu na otarcie łez:

(…) przeżyłam piekło

martwych obrazów

znikających barw

nieistnienia przez postrzeganie

nie widziałam

ani gwiazd ani twarzy

ptaków liter w Biblii

po osiemnastu latach wyszłam

z otchłani

nie wierzę w całkowitą ciemność

nie wierzę w upadek ostateczny

nie wierzę w ciszę absolutną  (s. 27)

staje się to zrozumiałe, podobnie jak doświadczenia św. Łucji.

Różne oblicza miłości dostrzegamy także u innych debiutantów – w zbiorkach: Weno wej Marcina Tomczaka, Szklany człowiek Julki Lenkiewicz. Morelowiec Szymona Białobrzeskiego  czy Powidołki Piotra Grzymałowskiego. Podobnie jest i u Ireny Knapik-Machnowskiej w jej ostatnio wydanym zbiorze To tu. Ona z perspektywy doświadczeń potrafi w pełni świadomie połączyć w swoich wierszach to, co ziemskie (horyzontalne), z tym, co wertykalne, młodzi czynią to niejako intuicyjnie. Bo tylko wtedy miłość wydaje się pełna, co Dante chyba nie całkiem rozumiał, kochając Gemmę inaczej niż Beatrycze, a Sienkiewicz, w nieco groteskowy sposób, kontrastując uduchowioną niczym święta Danuśkę z Jagienką, która orzechy w swoisty sposób tłukła, w Krzyżakach tylko potwierdził. Wymienieni młodzi poeci, wiersze niektórych z nich trafiły także do wspólnego zbioru Otwieranie głosu, to zaledwie reprezentanci literatów jednego, małego, prowincjonalnego miasta – Ostrołęki. Tematu rzeki nikt rozsądny nie zdołałby przecież wyczerpać…

Kochane ciemierniki, chciałoby się napisać za Różewiczem, przeszłyście przez pryzmat ludzkich zachcianek, zapatrywań, zachwytów. Nie możecie już się tego pozbyć! Wystarczy posadzić was w ogrodzie, według odwiecznego klucza, który można dostrzec na niebie po burzy… To tylko kwestia uporządkowania was, a Herbert powiedziałby zapewne – potęga smaku

Ale nie przesadzajmy z odniesieniami kulturowymi. Smaku, tego kulinarnego w was raczej szukać nie należy. Tak, zawieracie substancje trujące. I cóż z tego? Wystarczy uważać i chronić dzieci, by was nie skubnęły, jak potrafią podjadać sałatę prosto z grządki czy psią karmę z miseczki pupila. Oczywiście nie szczekają po tym, choć bardzo by chciały… Waszych kuszących listków czy płatków lepiej żeby nie próbowały. Ale nawet i asfodeliczne zapędy bywają przydatne. Wymyślono przecież homeopatię. Dziecko mogłoby przedawkować, ale szkiełko i oko tu akurat może się przydać, sprzęgnięte z miłością. Trucizna odpowiednio zbadana, zmierzona i dawkowana LECZY!! Tak, tak, truciciele, nawet nie podejrzewaliście/ łyście, że będziecie uzdrawiać… I to nie tylko w ramach pięknoterapii. Macie swój udział w zapobieganiu chorobom serca, oczyszczaniu organizmu i wspomaganiu odchudzania. Dziękujemy, kochane ciemierni(cz)ki, że jesteście. Bez was świat byłby o tyle uboższy, gorszy, mniej interesujący, pozbawiony piękna żywych kwiatów w zimowych ogrodach. Już Heidegger wiedział, że dobro-i-zło są dwoma sposobami ludzkiego bycia; zło ujawniające się w ludzkim byciu jest zarazem ujawnieniem się dobra, i na odwrót.

Czy myślicie czasami o różach i stokrotkach? To nie tylko one trafiły do katedralnych rozet. Wy także, choć wcale o tym nie mysiałyście/musieliście wiedzieć. Nie ten najlepiej służy, kto rozumie – czytamy u Miłosza. A on wiedział, co pisze. Ksiądz Twardowski także. Na pytanie dziecka, co dobrego da się powiedzieć o diable, odrzekł bez większego namysłu: Że ma dzisiaj ładnie wyczesany ogon… Czym jest taki sobie ogon wobec urody zimowych ciemierników? Drobnostką, ale jakże istotną. I tego się trzymajmy, nie tylko wiatru, ale i tegoż ogona… Właśnie, niejeden piesek, nie tylko przydrożny,  teraz merda z zachwytu. Cóż, że łacinnicy w Helleboreae zobaczą i hell (piekło, którego przecież nie ma, bo sami je sobie wzajemnie tworzymy, nie wiedzieć po co), i helle (cholerę, czyli jakąkolwiek zarazę) i boreasa, czyli ‘północny wiatr’. Wystarczy przypomnieć sobie przepiękny film Czekolada, który tak wiele wyjaśnia. Po jego obejrzeniu naprawdę robi się jaśniej, przyjemniej, smaczniej – po prostu lepiej.

Po namyśle jednak stwierdzam, że  z tymi pieskami czy K/kucykami trzeba bardzo uważać, żeby nikogo nie urazić. Jak wiadomo – niejednemu psu… Myślisz, że to Pikuś, a okazuje się, iż jakaś ciocia mówi do niego Puszek, choć wie najlepiej, jak jej ulubieniec się wabi. I zaraz przypomina się całkiem inny Puszek… Tanos może mieć w sobie wiele zarówno z… Tanatosa, jak i z Tantalosa… Zaś Karenin Kundery kocha Teresą bezgranicznie i bezwarunkowo,  co wskazuje na to, że zapewne zna się na kobietach, choć jako bohater literacki jest tylko/aż psem. Czyżby rosyjski pisarz, pacyfista, nie pozostawił Kunderze innego wyboru? Bohaterki obydwu autorów doświadczają podobnych upokorzeń, co nie powstrzymuje tych heroicznych kobiet przed poszukiwaniem szczęścia w miłości… Tu wypadałoby odwołać się i do suk, te bowiem nie mają sobie równych nie tylko w literaturze. Wystarczy wspomnieć Jesienina i księżyc, w którym tytułowa bohaterka odnajdywała swoje utracone szczeniątka… Czy można bardziej porażająco o utracie?

Już chyba najwyższy czas wymoczyć nogi w kąpieli, być może z dodatkiem… dziewannowych kwiatków, bo ciemierników byłoby żal zerwać…. I to by było na tyle. O tyle, o ile, ale na pewno zapisywaczka wrażeń nie ma tego w tyle…. Nie głowy ani wizji, oczywiście”.

4.02.2022/ 5.12.2021