Nawet nie były drewniane, tylko świecowe, króciutkie, ale w każdej mieszkał świat. A raczej wiele światów, bo także te ze snów, z wyobrażeń czy przeczytanych książek.
Dlaczego wybiera się najpierw czerwoną? Jakiś atawizm? Niebezpieczna barwa, którą trzeba oswoić? A może podświadoma pewność, że z niej wszystko – z ognia, czyli ze światła? Niech się głowią psychologowie.